Widzisz wartość w tym, co robimy? Wesprzyj nas dobrowolną wpłatą w serwisie Patronite.

Inspirujemy

Kiedy w rodzicu rośnie złość i bezradność...

Kiedy w rodzicu rośnie złość i bezradność...
06 maja 2021
Inspirujemy

Kiedy w rodzicu rośnie złość i bezradność...


Kiedy w rodzicu rośnie złość i bezradność...


 

Tak, mowa o niesławnej frustracji. Czyli tym uczuciu, którego nikt z nas nie chce i nie lubi przeżywać. A jednak frustracja pojawia się dość często w życiu przeciętnego rodzica.

 

Dlaczego?

 

Osoby będące rodzicami z wyboru, rodzicami zaangażowanymi, mają pewną misję życiową: jak najlepszą teraźniejszość i przyszłość dla swoich dzieci. Mają poczucie, że z ich wiedzą i doświadczeniem życiowym ochronią dzieci przed własnymi błędami młodości. Że doradzą w najlepszy możliwy sposób.

A dziecko chce wszystkie te błędy popełnić samodzielnie. Ma do tego odmienne zdanie, wie lepiej i albo tupie nóżką (kiedy małe) albo zawzięcie chroni swoją prywatność, gdy już jest starsze.

Czytając to, co napisałam, pewnie już domyślasz się, że to są właśnie te momenty, w których ogarnia nas frustracja. Jeśli jesteś osobą wysokoreaktywną emocjonalnie, to takiego uczucia możesz doświadczać nawet wiele razy w ciągu dnia.

 

Czym jest frustracja?

Składa się z dwóch elementów: złości i bezradności. Te dwa uczucia są bardzo trudne do przeżywania, dlatego często chcemy je od siebie odepchnąć, stłamsić, by nie musieć ich doświadczać. Tymczasem niosą one ze sobą ważne informacje, z których warto umieć korzystać, a sposób, w jaki radzimy sobie z frustracją, będzie tym, który prawdopodobnie przejmą nasze dzieci. Warto więc dowiedzieć się, jak radzić sobie z nią w sposób rozwojowy.

Złość mówi o tym, że coś idzie nie po naszej myśli.

Bezradność wskazuje na brak poczucia wpływu na sytuację. Brak wpływu na coś, co jest dla nas ważne, wywołuje lęk.

Jeśli więc połączymy sytuację, w której coś idzie w innym kierunku, niż byśmy chcieli, a do tego nie mamy poczucia wpływu na sytuację, nie mamy pomysłu, jak coś rozwiązać

i czujemy się bezsilni, to trudno wyobrazić sobie bardziej nieprzyjemny koktail emocji…

 

Co wtedy robimy?

Rodzic władczy, autorytarny, z silną potrzebą kontroli, zamieni frustrację w agresję: zacznie krzyczeć, karać lub da przysłowiowego „klapsa”, byle tylko poczuć, że odzyskuje kontrolę (ponieważ brak kontroli rodzi u niego silny lęk) - to go na chwilę uspokoi. Jeśli taki rodzic jest jednocześnie wrażliwy emocjonalnie, to po spadku napięcia zacznie z kolei mieć poczucie winy.

Rodzica uległego i nadopiekuńczego przeraża bycie z frustracją dziecka, ponieważ sam nie potrafi być ze swoją frustracją, ale on, w przeciwieństwie do rodzica władczego, nie wybiera walki, lecz ucieczkę. Rodzic uległy ucieka poprzez zgodę na żądania dziecka z wewnętrznym życzeniem, że może samo jakoś się rozwiąże, problem zniknie, dziecko z tego wyrośnie. Dziecko, w efekcie, nie uczy się widzenia i szanowania cudzych granic, ponieważ pozwala mu się te granice przekraczać bez konsekwencji. Rodzic nadopiekuńczy, aby nie doświadczać frustracji dziecka, zrobi za dziecko. A ono z kolei nie uczy się samodzielności i w przyszłości jego samoocena będzie niska, ponieważ zacznie zauważać, że samodzielnością odstaje od rówieśników na swoją niekorzyść.

W konsekwencji każdego z powyższych rozwiązań dzieci nie mają możliwości bycia ze swoją frustracją. Nie dość, że nie są nauczone radzenia sobie z nią, to dostają niewerbalny komunikat od rodzica: „frustracja jest niebezpieczna. Boję się jej. Trzeba za wszelką cenę jej unikać”.

A Ty, jakim rodzicem jesteś? Jesli chcesz więcej dowiedzieć się o stylach rodzicielskich, zajrzyj tutaj 

                                                                                       

                                                                     O, super ! Sprawdzę to!

 

Co w zamian?

Do frustracji można podejść zupełnie inaczej. Warto zacząć od siebie: od przyjrzenia się sobie, swoim uczuciom i postanowienia, że nie trzeba przed nimi uciekać. Kiedy wobec własnych uczuć zaczniesz zachowywać się inaczej, dzieci w naturalny sposób będą to obserwować i uczyć się od Ciebie, a Ty będziesz wiedzieć, jak wymodelować u dziecka jego radzenie sobie z własną frustracją. 

Na początek zaprzyjaźnij się z Panną Frustracją. Przyjmij, że jest jednym z uczuć, które czasem się pojawią w Twoim życiu. Zamiast się jej bać, zauważ, że ona pojawia się zazwyczaj, kiedy potrzebujesz jakiegoś pomysłu, ale jeszcze go nie masz. Jest więc sygnałem, że jesteś o krok od znalezienia rozwiązania. Frustracja mówi do Ciebie: „szukaj dalej”; „nie poddawaj się”; „rozwiązanie może być w zasięgu ręki”. Zamiast reagować walką lub ucieczką, przyjrzyj się, czego potrzebujesz i szukaj innych niż do tej pory rozwiązań, nowych strategii. Kiedy je znajdziesz, frustracja zniknie, a Twoja samoocena i poczucie sprawczości wzrośnie.

 

W jakich sytuacjach Twoje dziecko doświadcza frustracji?

Na przykład kiedy próbuje zbudować wieżę, ale się nie udaje. Kiedy ma dosyć uczenia się słówek, bo uważa, że nie wchodzą do głowy. Kiedy płacze w sklepie w niebogłosy, bo nie dostanie lizaka. I w trudniejszych sytuacjach, gdy zrobił wszystko, żeby zwrócić uwagę dziewczyny, a ona wciąż nie jest zainteresowana.

Przyglądając się swojemu dziecku, załóż, że możesz towarzyszyć mu w byciu z tym uczuciem bez oceniania i bez próby zmiany. Że jako rodzic wspierający możesz uznać to uczucie nie unikając go i nie zamieniając go w agresję. W ten sposób pokażesz, że warto takim uczuciom się przyjrzeć, ale przede wszystkim okażesz wiarę w to, że dziecko samo sobie poradzi. Oczywiście, jeśli ono tego chce, możesz coś podpowiedzieć, zasugerować, podzielić się swoją historią o pierwszych miłościach lub pokazać, jak inaczej ustawić klocki w tej wieży… ale niech ono podejmie ostateczną decyzję, co zrobi.

Jeśli chodzi o lizaka w sklepie, możesz po prostu powiedzieć: „wiem, jak bardzo lubisz lizaki. To pewnie bardzo trudne dla Ciebie widzieć tyle lizaków i nie móc zjeść żadnego z nich. Wiem jednocześnie, że dziś już jadłeś coś słodkiego na podwieczorek, a mi zależy na tym, żebyś miał zdrowe zęby i nie musiał leczyć ich u dentysty”… po czym możesz zwyczajnie odjechać z wózkiem do innego działu lub wyjść ze sklepu, zgadzając się na to, że dziecko ma prawo pokazywać uczucia w sposób adekwatny do jego wieku (np. płacząc z żalu w niebogłosy) i że te uczucia, nietłamszone, w swoim czasie się wypalą. Wtedy zostanie spokój sprzyjający zdrowiu emocjonalnemu i świadomość, że nikt nikogo nie skrzywdził ani też granice nie zostały przekroczone. 

© Anna Moszko-Wawer

Anna Moszko-Wawer - trenerka, coach kryzysowy, Edukatorka Rodziców i Wczesnego Dzieciństwa, absolwentka psychologii rozwoju i Studium Pedagogicznego, autorka programów szkoleniowych w zakresie budowania odporności psychicznej i psychologii rodzicielstwa; prywatnie żona i mama trzech urwisów; https://wszystkoostresie.pl 

 

Zanim klikniesz „Przejdź do strony” lub zamkniesz to okno, prosimy o przeczytanie Polityki Prywatności.

Prosimy w niej o Twoją dobrowolną zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez naszych partnerów biznesowych oraz przekazujemy informacje o tzw. cookies i o przetwarzaniu przez nas Twoich danych osobowych.

Klikając „Przejdź do strony” lub zamykając okno przez kliknięcie w znaczek X, zgadzasz się z naszym regulaminem Polityki Prywatności.

Polityka Prywatności