Inspirujemy
Miłosierdzie na granicy czy granice miłosierdzia?
Miłosierdzie na granicy czy granice miłosierdzia?
Z wyjątkowym i niespodziewanie aktualnym tematem przyszło zmierzyć się uczestnikom lutowego Tarnowskiego Klubu Dyskusyjnego. Motywem przewodnim stali się uchodźcy i postawa przyjmowana wobec nich. Temat, zamierzony wiele tygodni wcześniej, w obliczu ataku wojsk rosyjskich na ziemie ukraińskie i w przededniu masowego przyjazdu do Polski osób uciekających przed aktami przemocy, mocno konfrontuje każdego, kto zderza się z tą sytuacją. Jako gość została zaproszona Monika Białkowska, doktor teologii katolickiej, dziennikarka „Przewodnika Katolickiego”, autorka książek i osoba, która z uchodźcami spotyka się twarzą w twarz.
Zaplanowany na 24 lutego temat spotkania – „Miłosierdzie na granicy czy granice miłosierdzia?” – odwoływał się do ogrodzenia mającego zatrzymać ludzi przybywających z krajów Wschodu, którzy zostali uwięzieni na granicy polsko-białoruskiej, nie mogąc znaleźć schronienia na terytorium żadnego z tych państw. Problem został zaktualizowany przez wojnę rozpoczętą kilkanaście godzin wcześniej na Ukrainie i wizję przybycia do Polski osób chroniących się przed atakiem.
Nadziei na pewno nie ma w budowanym na granicy murze - powiedziała Monika Białkowska.
Jak wygladały pierwsze spotkania z uchodźcami?
Pierwsza była Grecja. To, z czym się zetknęła M. Białkowska było zadziwiające dla niej same. Osoby, które wtedy poznała to ludzie ze swoją historią, swoimi marzeniami, którzy niosą w sobie potencjał. Towarzyszącym odczuciem była złość na system, który nie widzi ich w tej perspektywie. Refleksja wobec Polski w kontekście napływu ludności do Europy w ciągu ostatnich lat jest taka, że odeszła ona od Europy, nie włączając się w przyjmowanie uchodźców i nie będąc solidarna (wbrew głoszonym wartościom) z krajami takimi, jak Włochy czy Grecja, które nie mogły wybudować muru i nie przyjąć przybyszów.
W toku rozmowy został nakreślony szerszy kontekst tematu uchodźców. Przemieszczanie się ludności jest już światowym faktem, proces postępuje w różnych regionach świata. Rozwiązaniem jest rozeznanie, w jaki sposób można przeżywać tę rzeczywistość, która już jest obecna i wymaga porozumienia się z nią. W ocenie zaproszonego gościa, Polska nie dała sobie szansy, żeby nauczyć się tej sytuacji. Rozmowa zeszła na katolicki kontekst polskiego społeczeństwa, które w części, wyznając Jezusa i Jego wezwanie do miłości bliźniego, jednocześnie odrzuca możliwość udzielenia pomocy tym, którzy jej konkretnie potrzebują. Dla wielu obrona własnej granicy była priorytetem, a temat uchodźców był wykorzystywany również jako karta polityczna. Monika Białkowska w tej kwestii szuka odpowiedzi przede wszystkim dla siebie. Tropem dla niej jest mentalność wyrosła w czasie zaborów, kiedy Kościół działał na rzecz ocalenia polskiej tożsamości. Kiedyś bronienie Ewangelii i granic było traktowane jako jedno, po czasie zatarcie granic między tymi obszarami zaczęło być wykorzystywane na użytek władzy. W kontekście wydarzeń na granicy polsko-białoruskiej te wartości stanęły naprzeciw siebie. Jako członek Kościoła dziennikarka odniosła się także do jego głosu w Polsce. Rozmówczyni zauważyła, że Kościół nie wyczuwa dobrze wagi problemu, nie podejmując tematu lub działając z opóźnieniem, podczas gdy wierni potrzebują jednoznacznego stosunku do tak ważnych kwestii. W konsekwencji księża i biskupi przestają być traktowani jak pasterze. Brak wrażliwości może być podyktowany chęcią uniknięcia dodatkowych konfliktów społecznych bądź niewiarą w to, że tu dzieje się Ewangelia. Jednocześnie są przykłady wśród duchownych, którzy angażowali się w pomoc w swoich środowiskach lub osobiście.
Wreszcie została poruszona kwestia empatii polskiego społeczeństwa. Dla Moniki Białkowskiej kluczem do przyjęcia wspierającej postawy jest osobiste spotkanie z uchodźcami i zobaczenie ich konkretnego życia. Niechęć wśród Polaków może wynikać z tego, że nigdy nie spotkali takich osób. Zaproszona redaktor przekonywała, że uchodźcy nie różnią się od nas. Uciekają od przemocy, od terrorystów, chcą kształcić swoje dzieci, mają marzenia i pomysły na własne życie. Pierwszym krokiem jest usiąść obok i porozmawiać. To przełamuje lęk. W temacie konkretnej pomocy została przywołany przykład osoby, która pomogła rodzinie uchodźców, włączając ją w codzienne życie i ucząc funkcjonowania w nowym miejscu zamieszkania.
Drogą jest towarzyszenie takim osobom i wysyłanie komunikatu: „Pójdziemy razem”.
Uchodźcy są dobrą nowiną, ponieważ w kontakcie z nimi jako ludzie możemy stać się wielcy. Początkiem pomocy jest chcieć kogoś poznać i traktować go jako równego sobie.
Rozmowa sprowokowała słuchaczy obecnych w tarnowskiej Alegorii do komentowania i zadawania pytań, wśród których znalazły się dopowiedzenia na temat postawy księży oraz wątpliwości związane z integracją uchodźców w społeczeństwach nowych dla nich kulturowo. Spotkanie i dyskusja zakończyły się przy kawie i pączkach, jednak temat nie jest skończony. Rzeczywistość stawia przed Polakami konkretne imiona i twarze, a właściwe odpowiedzi są we wnętrzu każdego z nas.
Tekst zredagowała Regina Kołton